Studenci II kursu Ekologicznego Uniwersytetu Ludowego odbywają właśnie praktyki w gospodarstwach naszych rolników-edukatorów.  Na czym polega ta forma nauki?

View the embedded image gallery online at:
http://eul.grzybow.pl/aktualnosci/108-nasi-studenci-na-praktykach?tmpl=component&print=1&layout=default&5c8a569ce747898f1ba84a0c61c43e59=8ab50cf360a3b7bc7ccd8e10f5f223a0#sigFreeIdf84329f007

Ważnymi członkami naszego zespołu nauczycielskiego są rolnicy. Mówimy o nich rolnicy- edukatorzy. Wzięli na siebie odpowiedzialność wprowadzenia młodszych kolegów i koleżanki w tajniki swego fachu, swego powołania. Przejechaliśmy w Polsce kilka tysięcy kilometrów, szukając rolników ekologicznych gotowych przyjąć u siebie studenta lub studentów na kilkumiesięczną praktykę. Udało nam się znaleźć około 20 takich gospodarstw prezentujących różne rodzaje produkcji. Gospodarz lub gospodyni w ramach praktyk przyjmuje studenta do swojego domu przynajmniej na miesiąc. Optymalny czas praktyk to kilka miesięcy, ale z różnych powodów, czasem nawet charakterologicznych, tak długie praktyki nie zawsze się udawały. Ponieważ każda grupa studentów ma swojego opiekuna, w pierwszej kolejności studenci lub rolnicy kontaktują się z opiekunem, żeby wyjaśnić ewentualne trudności i znaleźć rozwiązanie. Czasem najlepszym rozwiązaniem jest po prostu zmiana gospodarstwa. Zadaniem opiekuna jest także regularny kontakt telefoniczny oraz odwiedzanie studentów na praktykach w celu zapoznania się z jego postępami czy ewentualnymi problemami lub pytaniami. W zdecydowanej większości przypadków praktyki stanowią dobre i bardzo cenne doświadczenia. Tak o swoich praktykach opowiada Daniel z I grupy: 

Do Ekologicznego Uniwersytetu Ludowego trafiłem przez czysty przypadek. Moja żona natknęła się na informację o tym kursie w newsletterze stowarzyszenia Cohabitat. Jako, że ekologia, samowystarczalność, wytwarzanie zdrowej żywności należą do naszych zainteresowań i w przyszłości chcemy to wspólnie realizować, zdecydowaliśmy się pojechać na rozmowę do Grzybowa. Tam na dobrą sprawę po raz pierwszy zetknąłem się z pojęciem uniwersytetów ludowych i zostałem wręcz oczarowany ideą tego typu edukacji. Od dziecka należałem do jednostek sprawiających problemy wychowawcze tak pedagogom, jak i rodzicom… więc „szkoła” w której nie ma systemu oceniania i testowania zdobytej wiedzy, w której nauczyciel jest twoim partnerem, a nie „przełożonym” to coś niesamowitego i w sam raz dla mnie. Dotychczas wszystko, co wiem o ekologii i sprawach, które wymieni- łem powyżej zdobywałem sam, na własną rękę, poprzez książki, poszukiwania w internecie i bardzo nieliczne kontakty z osobami mądrzejszymi ode mnie w tych tematach. Po pierwszym zjeździe stacjonarnym w Grzybowie, wiedziałem już, że warto będzie poświę- cić dwa lata na ten kurs, ale prawdziwy szok spotkał mnie dopiero na praktykach w gospodarstwie Marka Matuszaka w Janowicy. Człowiek, którego wiedza, doświadczenie i pasja do rolnictwa ekologicznego stanowią ogromną wartość, dzieli się tym ze mną, rozdaje mi to za darmo: rano, w południe i wieczorem po kolacji. Po dwóch dniach dotarło do mnie, że muszę codziennie robić notatki (w Dzienniku Praktyk Studenta EUL, który dostaliśmy w Grzybowie nie zmieściłoby się 20% tego, co zapisuję), więc notuję, szkicuję i rysuję na luźnych kartkach, wpinając je potem w segregator. Marek rzucił mnie od razu na głęboką wodę, bronowanie broną lekką, broną chwastownik, praca z agregatem uprawowym czy sadzenie ziemniaków sadzarką, to niektóre z wykonywanych przeze mnie samodzielnie prac. Dostaję krótki instruktaż, co i jak, przez chwilę jestem „pilnowany”, potem Marek mówi: „dobrze ci idzie” i zostaję sam na polu – to chyba naprawdę świadczy o dużym zaufaniu jakim ja, żółtodziób w rolnictwie, jestem każdego dnia obdarzany. Dopiero tu, na praktyce, dotarło do mnie, jak wielką odpowiedzialnością jest chów i hodowla zwierząt, które wymagają codziennej opieki i to praktycznie od rana do wieczora. Karmienie, wymiana ściółki, wielokrotne wypuszczanie i zganianie zwierząt z pastwiska, a nawet pomoc i opieka w przypadku zranień czy chorób. Nie ma od tej odpowiedzialności urlopów czy zwolnień lekarskich, świąt ani „długich weekendów” – zwierzęta potrzebują naszej pracy i poświęconego czasu każdego dnia. Nie inaczej jest w przypadku uprawy roślin – to następujące po sobie terminy najróżniejszych zabiegów i prac wyznaczają rytm życia rolnika i decydują o tym, kiedy ma chwilę oddechu. Kiedy spiętrzenia prac nie pozwalają na odpoczynek tygodniami, człowiek musi nauczyć się żyć kładąc spać i wstając rano zmęczonym, bez prawa do dnia „urlopu na żądanie”. Najbardziej budującą rzeczą, która pozwala jakoś znosić ten codzienny trud i znój jest harmonia, w jakiej gospodarstwo ekologiczne stara się współistnieć z otoczeniem, z przyrodą. „Trzeba się czasem dzielić naszymi plonami z dziką przyrodą” – powtarza mi Marek i widzę w tym głęboki sens, bo bez tej dzikiej przyrody gospodarstwo ekologiczne nie mogłoby istnieć. Za to, co zabierze, odwdzięcza się mniej lub bardziej w inny sposób.To wzajemna, trwała współzależność, na tyle dla mnie fascynująca, że po zakończeniu kursu zamierzam kontynuować ją na własnym gospodarstwie”. 

Rolnicy prowadzą także zajęcia w gospodarstwach i w czasie zjazdów stacjonarnych w Grzybowie. Choć zdecydowana większość nie ma akademickiego przygotowania, są świetnymi praktykami i potrafią prowadzić zajęcia czy wykłady z takim zaangażowaniem i fachowością, że studenci zapominali o kolacji.

Tekst:Ewa Smuk Stratenwerth

Fragment pochodzi z artykułu z publikacji pt. „Uniwersytety Ludowe XXI wieku. Tradycja-Współczesność-Wyzwania Przyszłości” pod redakcją naukową Iwony Błaszczak, Tomasza Maliszewskiego i Ewy Smuk-Stratenwerth

Zdjęcia: Joanna Bojczewska